W Azkabanie Layla przeszła przez ciężką depresję. Wyrosła jednak na piękną, szczupłą szatynkę o zielonych oczach i delikatnych rysach twarzy. Przez trzy lata Snape, jej opiekun, nie raczył jej odwiedzić chociażby raz. Jej jedynym towarzystwem byli dementorzy, okropne stwory, wysysające z człowieka wszelką nadzieję i szczęście, ochotę do życia. Pojawiali się codziennie, aż zniknął ostatni promyczek optymizmu.
Jeszcze niedawno mogła porozmawiać z Syriuszem Blackiem, który był w celi obok. Nauczył ją, jak zmieniać się w zwierzę- Layla została animagiem. Niedawno jednak Syriuszowi udało się uciec.
Jeszcze wcześniej Layla poznała Rubeusa Hagrida, gajowego i strażnika kluczy z Hogwartu. Zaprzyjaźniła się z nim, ale wyszedł z Azkabanu tak szybko jak się pojawił. Kilka razy dziennie słyszała przeraźliwy śmiech skazanych śmierciożerców i ich wrzaski, mówiące: "Czarny Pan wraca! Zemści się na zdrajcach!".
W swoje 14 urodziny opuściła Azkaban i wróciła do domu Snape'a.
Snape, nauczyciel eliksirów i jej opiekun, kazał jej iść do Hogwartu, nawet mimo jej obaw. Bała się, że wiedzą tam o jej rodzinie, albo co zrobiła i gdzie była. Ale z drugiej strony, nikt nie miałby tyle odwagi, aby jej dokuczać, czy poniżać. Musiała tylko ponownie udać się na ulicę Pokątną. Tym razem poszła tam sama.
Pierwszym miejscem w jakie się udała, był sklep Ollivandera. Brakowało jej różdżki, potrzebowała nowej.
- Night? Co cię tu sprowadza?- zapytał zdumiony Garrick Ollivander, wychodząc z cienia półek. Wyglądał dokładnie tak, jak Layla go zapamiętała- błękitne, zmęczone oczy zaglądały daleko w głąb duszy.
- Potrzebuję nowej różdżki.
- Tak, tak. Oczywiście- powiedział jakby do siebie i odszedł. Layla się rozejrzała. Nic się nie zmieniło.
Po chwili mężczyzna przyniósł stos pudełek z różdżkami.
Wybrała ją ta jedenastu-calowa z ostrokrzewu o rdzeniu z włosa z ogona testrala. Ollivander twierdził, że to jedna z cenniejszych różdżek, i że jej bliźniaczką jest ta, w której istnienie wątpią praktycznie wszyscy czarodzieje.
Potem Layla poszła do Madame Malkin, do Esów i Floresów, po kociołek, pióra i pergaminy, składniki do eliksirów i resztę rzeczy. Odwiedziła bank Gringotta, skrytkę matki- miała mnóstwo pieniędzy, więc wzięła tyle, ile starczyłoby na kilka semestrów, a następnie kupiła sobie nową miotłę- Błyskawicę. Młodzi czarodzieje patrzyli na nią z wyraźną czcią.
- Po co ci ta miotła, skoro taka niezdara jak ty, pewnie nawet nie potrafi na niej usiąść?- Usłyszała za sobą jakiś kpiący głos. Odwróciła się i wystawiła język jakiejś Ślizgonce, po czym usiadła na Błyskawicy i ku jej zdumieniu- wykonała parę piruetów w powietrzu i zsiadła.
- Chyba jednak coś umiem- Layla uśmiechnęła się złośliwie i poszła po jakieś zwierzę do następnego sklepu. Widziała sporo Pufków Pigmejskich, sów, ropuch, owadów, węży, pająków, kotów, szczurów, chochlików i tym podobnych. Chciała wziąć węża, ale wiedziała, że są zabronione w Hogwarcie. Wybrała więc czarnego kota, który ocierał jej się o nogi. Zapłaciła dwanaście galeonów i postanowiła wrócić do domu.
- Kupiłaś sobie kota?!- Snape aż wstał od stołu, co rzadko się zdarzało.- Czy ty straciłaś resztki rozumu?
Snape patrzył jak Blaki chodzi po jego meblach. Kot poruszał się powoli, z gracją. Wyglądało to tak, jakby starał się zdenerwować właściciela domu. Layla nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Haha spokojnie Sev. Przecież to tylko mały kotek. Ty całe życie spędzasz jako nietoperz...
Layla w odpowiednim momencie zrobiła unik i uciekła z pokoju. Jedna z książek z biblioteczki leżała teraz w miejscu, gdzie poprzednio stała dziewczyna.
- Jesteś niestabilny emocjonalnie...- mruknęła pod nosem bardziej do siebie, niż do niego.
- Słyszałem to. Powtórz eliksiry.
Layla przewróciła oczami. Snape nie dawał jej spokoju z tym tematem. Twierdził, że jeśli nie odpowie na pierwsze pytanie, jakie zada jej na lekcjach, dostanie szlaban. Layla mu za to postawiła jeden warunek, jeśli nie chce, żeby mu narzekała codziennie po kilka godzin- umyje włosy. A jako, że ani jedno, ani drugie nie kwapiło się do wykonania swojej części umowy, wynik tego będzie oczywisty.
- Wiesz co? Daruj sobie, naprawdę. Marnujesz nie tylko resztki swojej energii życiowej, ale też mój cenny czas, przeznaczony na nudę w piwnicy. Niczego innego się już nie nauczę, umiem tematy, które będą dopiero w szóstej klasie. Przypominam ci, że idę do czwartej.
- Przypominam ci, że już za kilka dni będziesz musiała zwracać się do mnie grzeczniej. Może już zaczniesz trenować? Wątpię, że sprostasz zadaniu.
Layla udała, że wybucha śmiechem i powtórzyła kilka razy "Proszę pana, prze pana, panie psorze, panie profesorze, panie profesorku", a potem udała się do piwnicy, gdzie znajdował się jej pokój. Było to małe, ciemne pomieszczenie, pozbawione okien. Snape przechowywał tu składniki do swoich eliksirów, jakieś tajemnicze stworzenia w słoikach i większość swoich starych książek, podpisanych jeszcze "Severus Prince". Layla sięgnęła po książkę o quidditchu, która kupiła dzisiaj na Pokątnej i zaczęła czytać wstęp, gdy, ku jej zdziwieniu, pojawił się Snape. Nigdy tego nie robił.
- Przygotuj eliksir spokoju.
Przewróciła tylko oczami i rzuciła w niego książką.
- I tyle? Może wymyślisz coś bardziej twórczego, co?
- W porządku. Wywar Żywej Śmierci.
- Wypróbujesz na sobie?- zapytała z nadzieją, a on wyszedł. Z wielkim oporem zabrała się do roboty.
Super :)
OdpowiedzUsuń